Nowe czasy, stare zasady. To moje wideo z października 2016 roku, w którym mówię o tym, jak bezlitośnie i nieustępliwie kościół i konserwatywni politycy (czyli prawie wszyscy w naszym kraju) pchają swoje brudne paluchy do wagin polskich kobiet.
Przypomnę: w 2016 do sejmu trafił projekt ustawy całkowicie zakazujący aborcji, nawet w sytuacji gwałtu czy trwałego uszkodzenia płodu. Kobiety zjednoczyły się przeciwko sadystom w Czarnym Proteście, którego rozmiar był tak ogromny, że władza PiS się ugięła i wtedy projekt przepadł. A teraz znowu wraca. Fanatycy nie odpuścili. Mamy w Polsce jedną z najokrutniejszych wobec kobiet na świecie ustaw antyaborcyjnych. A według nowego projektu, to prawo ma zostać jeszcze bardziej zaostrzone.
Kto ma seks, ten ma władzę
Za kapiącymi religijną słodyczą słowami o ochronie życia poczętego kryje się podłość wobec kobiet, które mają seks. Zapłodnienie, chciane czy niechciane jest konsekwencją seksu. W tej ustawie chodzi o seks. A dokładniej o seks kobiet. Kobieta w Polsce ma wiedzieć, że nie może mieć seksu bez ponoszenia konsekwencji, tak jak to wolno mężczyznom. Jeśli kobieta ma seks musi ponieść konsekwencje: albo rodzi na konserwatywnych zasadach, albo umiera albo podlega karze. Mamy nie mieć dostępu do informacji o ciele i antykoncepcji, ale mamy bezwzględne prawo, które celuje w nas, we wszystkie dziewczyny i kobiety, które mają seks. Mamy być karane za seks. Jeśli mamy seks, mamy się bać. Jeśli mamy mieć seks to mamy być w permanentnej ciąży, boso, w kuchni i to wcale nie jest żart. Kto ma kontrolę nad seksem, ten ma władzę. Kościół wie o tym bardzo dobrze i od wielu lat buduje swoją pozycję szczując kobietami i seksem. Demonstrowanie swojej władzy nad kobiecymi ciałami jest demonstracją siły. To podłość, krzywdzenie, zastraszanie, kneblowanie nas, odbieranie podstawowych praw do życia bez wstydu i strachu i do decydowania o swoim życiu i zdrowiu. Im mniej kobiety boją się seksu, tym mniejsza jest władza świętoszkowatego draństwa. Im bardziej wspieramy prawo kobiet do swobodnego seksu, tym mocniej działamy wbrew kościelnym nagonkom. Nie dajmy sobie wmówić, że seks nie ma znaczenia. Seks jest sprawą polityczną. Nie kupujmy śmierdzących kłamstw zawiniętych w świętoszkowate papierki – nie dajemy sobie wmówić, że temat seksu nie jest ważny, że są ważniejsze sprawy, że musimy poczekać z naszymi prawami seksualnymi. Seks jest ważny. Jest sprawą polityczną. Kościół i konserwatywni politycy zdobywają władzę i pieniądze wykorzystując sex do straszenia wyborców lub do żerowania na strachu, który został już zasiany. Queer seks, edukacja seksualna, urozmaicony seks, zabawny seks, bezpieczny seks, każdy rodzaj seksu po za związkiem małżeńskim w celu posiadania dzieci jest bezwględnie wykorzystywany do atakowania, zawstydzania, wyśmiewania i odbierania prawa głosu i krzywdzenia. Przyzwolenie seksualne i polityczne są współzależne. Wzajemnie się wzmacniają. Poszukiwanie bardziej ludzkiego podejścia do władzy i zakończenia seksualnej tępoty jest ważną bitwą: przeciw toksycznym męskim przywilejom.
Joanna Keszka