Mam nadzieję, że prezes ma jaja skurczone ze strachu, bo będzie pierwszy w kolejce, kiedy przyjdzie do rozliczeń za wykorzystywanie kobiet w swojej grze politycznej.
W listopadzie tego roku zrobiło się głośno o Polkach, które dają w szyję i z tego powodu nie rodzą się w naszym kraju dzieci. Słowa potępiające hulaszczy tryb życia dziewczyn i kobiety w Polsce padły z ust samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Może się wydawać, że w skali naszego kraju nie wydarzyło się nic wielkiego. Ot, prezes posunął się o jedną napaść pod naszym adresem za daleko. Jednak obrażanie połowy społeczeństwa, jaką stanowią kobiety, przez polityka, który rządzi w tym kraju, sami musicie to przyznać – ma znaczenie. Na naszych oczach polityka, alkohol i seks łączą się w jedno. I to nie wróży nic dobrego dla kobiet.
Zawstydzanie, obwinienie i oskarżanie kobiet za wszystko to nie jest jednorazowy wybryk prezesa skierowany do jego najwierniejszych słuchaczy, tylko sprawdzona strategia, którą się zapędza kobiety w Polsce do kąta każdego dnia, zarówno na forum publicznym jak i prywatnym. Jarosław Kaczyński po prostu podążył przetartym szlakiem męskich interwencji w celu wymuszania poprawek w kwestiach, które dotyczą życia i ciała kobiet. To zawsze działa w naszym konserwatywnym kraju. Im gorzej mówi się i myśli o kobietach, tym lepiej można je kontrolować i wykorzystywać dla swoich celów: politycznych, społecznych i seksualnych.
Bo czemuż to nie są winne niewyżyte w Polsce kobiety? Już wiemy, że rodzi się przez nie za mało dzieci, o czym przypomniał nam właśnie prezes. Oprócz tego są przyczyną kryzysu męskości, niszczą tradycyjne wartości, chcą rozwodów i aborcji, domagają się przyjemności w seksie, zamiast zająć się tym czym powinny, czyli zaspokajaniem naturalnych męskich potrzeby w sypialni, w kuchni, w pracy i w każdej innej przestrzeni.
Z kobietami w Polsce jest nieustanny problem, są za: głośne, głupie, mało odpowiedzialne, oziębłe, puszczalskie, dużo chcą, dużo piją, bezmyślnie płodne, albo niezainteresowane czasem jakim im został na reprodukcję, zbyt albo niedostatecznie wykształcone, zbyt gadatliwie, albo słabo się komunikują, pazerne, albo zbyt rozrzutne, za ambitne, zbyt lekkomyślne, zbyt męskie lub zbyt kobiece, za chude albo za grube. Jednym słowem wywołują zamęt w społeczeństwie i wstręt u porządnych obywateli, takich jak prezes Kaczyński. Szydzenie z kobiet, to nie jest tylko prawo prezesa, to jest nasz sport narodowy uprawiany przez posiadaczy sterczących penisów zarówno w domach, jak i na ambonach kościelnych i politycznych.
Znamy na pamięć to naprawianie świata kosztem kobiet. Doświadczamy go nie tylko w czasie wystąpień polityków, ale każdego dnia: w domach, w pracy, na ulicach. Kiedy odpalamy telewizor, idziemy do pracy, na spotkanie, otwieramy dowolną stronę internetową, wybieramy się do kościoła dowiadujemy się, że bez cienia wątpliwości, coś z nami jest bardzo nie tak. Cel jest jeden: uciszyć kobiety. Żebyśmy nie domagały się czegoś dla siebie i żebyśmy siedziały cicho, kiedy mężczyźni chcą korzystać ze swoich toksycznych przywilejów. Mamy się wstydzić tego kim jesteśmy i jak wyglądamy, zawsze pamiętać, jak jesteśmy niewłaściwe, żebyśmy grzecznie zgadzały się wykonywać obowiązki i realizować fantazje narzucone nam przez lepszą, bo męską część społeczeństwa.
Kiedy wszystko jest z nami nie tak, jak być powinno, to kobiety można ukarać za cokolwiek. Można z nami zrobić wszystko, co pasuje mężczyznom, politykom, księżom. Ich interesy stawiać zawsze na pierwszym miejscu.
Kiedy prezes całkiem dużego kraju w środkowej Europie napada na kobiety, to nie jest przypadkowe działanie. Powtarzanie na forum publicznym takiej straszliwie stereotypowej krytyki to atak, by odebrać kobietom prawo do głosu we własnych sprawach, do bycia sobą, do przyjemności, do tworzenia wspólnoty i buntu wobec bandy zadowolonych z siebie pyszałków. Mężczyźni, którzy krzywdzą kobiety są zaskoczeni, że ich czyny mogą mieć konsekwencje, co nie dziwi, bo przez lata sprawcy wykorzystywania kobiet nie spotykali się z żadnymi konsekwencjami. Wręcz przeciwnie lekceważenie kobiet świadczyło o ich „męskości” i podkreślało ich władzę.
To co prywatne jest polityczne. Już dość zawstydzania kobiet za to, kim jesteśmy, jak wyglądamy, co robimy ze swoim życiem, ciałem i seksem. Rzeczywistość, wzmacniania przez konserwatywnych polityków, czyli prawie wszystkich w naszym kraju, nie jest różowa. Pomimo trudności, pomimo ataków ze strony tych, dla których nasze podporządkowanie i uległość są wygodne, pomimo naszego strachu przed zmianą, każdego dnia warto stawać po swojej stronie, po stronie kobiet.
Jeśli my nie zaczniemy działać dla własnego dobra i dla własnych korzyści, nikt inny tego za nas nie zrobi. Prezes wie, co jest dla niego dobre, my wiemy, co jest dla nas najlepsze.
Joanna Keszka