Mit 2. Równoczesny orgazm

Zapamiętaj

Równoczesny orgazm w życiu po prostunie występuje

Termin ten ma oznaczać możliwość jednoczesnego szczytowanie obojga kochanków w czasie penetracji. Oto marzenie każdej kobiety – mieć orgazm w czasie, kiedy partner ma wytrysk. W końcu bohaterom seriali telewizyjnych zdarza się to częściej niż zjedzenie wspólnego śniadania.

No cóż, nadchodzi chwila prawdy, o ile jeszcze sami na to nie wpadliście po zapewne niemałej liczbie podejść do tego zagadnienia. Pora powiedzieć sobie to wprost – coś takiego jak równoczesny orgazm w życiu po prostu nie występuje. 

Mam nadzieję, że wam ulżyło. Bowiem jedyny skutek niesamowitych historii o równoczesnym orgazmie jest taki, że kobiety, które takich orgazmów nie przeżywają (czyli niemalże wszystkie, ale zawsze trzeba brać pod uwagę różne wariacje), żyją w poczuciu, że coś z nimi jest nie tak. 

Potomkini samego Napoleona Bonaparte, skądinąd podobno bardzo mądra i wykształcona kobieta, tak bardzo pragnęła przeżywać orgazmy pochwowe w czasie samej penetracji, że kazała sobie operacyjnie przesunąć łechtaczkę. Zabieg się nie udał z tej prostej przyczyny, że łechtaczka to nie tylko mały guzik, który jest widoczny na mapie naszej pochwy, ale o wiele więcej, a tego więcej nie da się operacyjnie wcisnąć do pochwy. Korzystając z rozczarowujących doświadczeń tej wielkiej damy, a także z moich sprawdzonych rad, rozszerzajcie poszukiwania przyjemności z seksu poza oczekiwanie, że penis kochanka w pochwie wystarczy do tego, żebyśmy cieszyły się seksem. 

Kobieca seksualność to nie tylko dopasowanie penisa do pochwy, to gra różnych emocji, dawanie sobie pozwolenia na przekraczanie kolejnych granic, eksperymentowanie ze swoimi fantazjami, zabawa w scenariusze erotyczne, świntuszenie, mówienie sobie komplementów, dogadzanie sobie na różne sposoby i nabieranie słusznego przekonania, że zasługujemy na rzeczy dobre, zarówno w życiu, jak i tym bardziej w sypialni.